W lesie dziś nie zaśnie nikt

Samotny dom w środku lasu, klasztor z osobliwymi mnichami, halucynogenne dzikie jagody i pustelnik żyjący z polowania na lokalne bobry - bez dwóch zdań film Scotta Frienda wyrasta z konwencji
W lesie dziś nie zaśnie nikt
źródło: Materiały prasowe
Samotny dom w środku lasu, klasztor z osobliwymi mnichami, halucynogenne dzikie jagody i pustelnik żyjący z polowania na lokalne bobry - bez dwóch zdań film Scotta Frienda wyrasta z konwencji amerykańskiego kina "indie". Fabularna oś obrazu i jego klimat przywołują skojarzenia z "Czarnym niedźwiedziem" Lawrence’a Michaela Levine’a: miłosny trójkąt, narastający niepokój oraz tajemnicza leśna sceneria to jedne z wielu paraleli. Scott Friend wydaje się jednak świadomie operować znanymi i lubianymi schematami. "Jak stąd na Księżyc" to mieszanka komedii, thrillera psychologicznego oraz dramatu, która - mimo fabularnych klisz - trzyma w napięciu do ostatniej minuty.

Główni bohaterowie obrazu to młode małżeństwo, mające już za sobą największe miłosne uniesienia. Uzależniony od narkotyków Dennis (Scott Friend) w szybkim tempie zrobił karierę w Hollywood, lecz teraz znajduje się w twórczym i psychicznym dołku. Mia (Madeleine Morgenweck), niegdyś ceniona łyżwiarka, obecnie bardziej przypomina kurę domową i opiekunkę Dennisa niż szczęśliwą i usatysfakcjonowaną małżonkę. Weekendowy wyjazd na wieś ma być dla nich terapeutyczną ucieczką od pokus wielkiego miasta. Zanim jednak zdążą zaczerpnąć trochę świeżego leśnego powietrza, przed ich oczami objawia się owłosiony mężczyzna ubrany w żółty kombinezon. Nieproszony i niespodziewany gość, który zaburzy równowagę w związku bohaterów, to nikt inny, jak niewidziany od lat starszy brat Dennisa, Roger. Wspólne wędrówki po lesie, robienie wywarów z "benedyktyńskich jagód" oraz subtelne uwodzenie Mii przez Rogera to dopiero początek psychozy, która rozegra się w życiach protagonistów.

Brawa należą się Friendowi i Morgenweck, którzy będąc prywatnie parą, na ekranie świetnie odgrywają rolę dysfunkcyjnego związku. Autobiograficzny wątek uwidacznia się również w skomplikowanym konflikcie Dennisa i Rogera, ponieważ sam reżyser przyznaje, że jego relacje z bratem nie należą do najłatwiejszych. "Jak stąd na Księżyc" osadzony jest w klimacie amerykańskiego kina lat 70. Reżyser czerpie garściami z ówczesnego stylu filmowania, slasherowej scenerii oraz szeroko rozumianej popkultury. Nadgryziony zębem czasu kombinezon Rogera to luźne skojarzenie z kultową postacią Ronalda McDonalda. Jednak zamiast wywoływać przyjemne i ciepłe odczucia, żółty kolor kombinezonu przywodzi tu na myśl niepokój i agresję.

"Jak stąd na Księżyc" przesiąknięty jest amerykańskim duchem new age’u. Roger dąży do spirytualnego oczyszczenia poprzez odprawienie duchowych obrzędów po aramejsku. Mia wierzy zaś w siłę szczęśliwego kamienia płodności, który ma pomóc jej w zajściu w ciążę. Wspólne wycie do księżyca oraz mnisi przechadzający się po lesie w długich czerwonych szatach to elementy, które świetnie wpasowują się w halucynogenny klimat obrazu. Reżyserowi nie wystarcza odurzanie filmowych bohaterów - dzięki rozedrganej kamerze oraz pulsującym niespokojnie barwom widz sam czuje się, jakby właśnie zaliczył "złą podróż" po zażyciu psychodelików. Kakofonia niespokojnych dźwięków podsyca urojenia i stany lękowe bohaterów, których z narkotycznego marazmu mogą wyrwać jedynie tytułowe słowa: "kocham cię, jak stąd na Księżyc". Dlatego w napisanej przez Frienda historii nie brakuje schematyzmu oraz kiczu.

Opowieść o nieproszonym gościu zakłócającym spokój młodej parze może i nie należy do oryginalnych, ale z pewnością wciąga i fascynuje. Obrazowi Scotta Frienda nie można odmówić technicznej dbałości o szczegóły. Przemyślana scenografia utrzymana w ciepłych i przygaszonych barwach przywodzi na myśli retro atmosferę lat 70., a umiejętne lawirowanie między komedią a tragedią stwarza klaustrofobiczną atmosferę pełną dziwności i tajemnicy. I taki właśnie jest film Frienda - momentami baśniowy i osobliwy, a niekiedy przewidywalny oraz sztampowy. Mimo to pozwala wyciągnąć parę życiowych lekcji: w rodzinie nic nie ginie; zabawa w "zamknij oczy i otwórz buzię" może skończyć się tragedią, a domek w głębi lasu lasu nigdy nie będzie najbezpieczniejszą miejscówką na romantyczny wyjazd.
1 10
Moja ocena:
6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones